Przejdź do treści 
Bójki między zawodnikami w hokeju na lodzie to integralna część tego sportu. Część widowiska. Szczególnie w meczach NHL. Co ciekawe, włodarze niektórych klubów celowo zatrudniają zawodników, którzy nie są wirtuozami hokeja, ale potrafią się dobrze bić. Ci zawodnicy mają dwa zadania. Po pierwsze – przytemperować graczy przeciwnika, gdy ci zaczynają grać zbyt ostro i są zagrożeniem dla gwiazdy danej drużyny (czyli spełniają funkcję pewnego rodzaju ochroniarzy). Drugie zadanie? Show! Po prostu show. Część kibiców przychodzi na mecze właśnie dla bójek między zawodnikami. A to są wpływy z biletów itd.
A co ma wspólnego bójka między hokeistami z walką na ulicy? Pewien patent, stosowany przez walczących na pięści hokeistów, który sprawdza się bardzo dobrze w bójkach ulicznych. Kto od kogo go przejął, to sprawa nie do rozstrzygnięcia, ale mająca też drugorzędne znaczenie. Chodzi o wykorzystanie ubrania przeciwnika do skrępowania go, ograniczenia mu ruchów, często też do ograniczenia pola widzenia. A skrępowany przeciwnik, dodatkowo z ograniczonym polem widzenia, to bardzo łatwy cel do obicia.
(Materiał filmowy z youtube.com, kanał: Urban Combatives)
Sam pomysł wykorzystania ubrania przeciwnika do spętania go, tak, żeby sobie ustawić walkę, nie jest wcale nowy. W czasach, gdy marynarka była nieodzownym elementem stroju każdego mężczyzny (do końca pierwszej połowy XX w.), był to popularny trick wykorzystywany w bójkach przez doświadczonych uliczników. Prosty i bardzo skuteczny.
(Materiał filmowy z youtube.com, kanał: British Pathé)
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w razie zagrożenia wykorzystać ten trick na ulicy. Jak to mówią: na wojnie i w miłości wszystkie chwyty są dozwolone. A największą zaletą prawdziwego dżentelmena jest to, że wie kiedy przestać być dżentelmenem. Nic dodać, nic ująć.
Trick ciekawy, skuteczny. Mimo to, warto jednak jest znaleźć dobry kurs samoobrony, gdzie pod okiem doświadczonego instruktora można nabyć odpowiednią wiedzę i umiejętności.
Foto: www.pexels.com/pl-pl/
