Od kilkudziesięciu lat powstają różne systemy walki wręcz na potrzeby wojska i policji. Często są one określane jako tzn. systemy combat, co ma podkreślić ich wyjątkową skuteczność w realnej walce. Twórcy tych systemów argumentują konieczność ich powstania tym, że współczesne sztuki i sporty walki są pozbawione najbardziej brutalnych i destrukcyjnych, a co za tym idzie efektywnych i skutecznych technik. I jest w tym wiele prawdy. Czy takie systemy, to na pewno współczesny wynalazek?
Czy Japonia to ojczyzna tylko sportów walki, czy też bojowych systemów walki wręcz?
Japonia kojarzy się powszechnie jako ojczyzna wielu sztuk i sportów walki. Z tego kraju wywodzi się karate, aikido, judo i ju jutsu. Mało kto wie, że oprócz tych wymienionych, są tam nadal kultywowane tzw. stare szkoły. Praktycznie nieznane poza tym krajem.
Wyrosły one na doświadczeniach wyniesionych z pól bitewnych przez pokolenia wojowników. Techniki sprawdzone w bitwie, w walce na śmierć i życie, były przekazywane dalej. Najczęściej ta wiedza była pilnie strzeżona i rozpowszechniana w bardzo wąskim gronie, klanu czy wioski. Traktowano ją jako tajną broń, dającą przewagę w starciu z przeciwnikiem. Ówcześni mistrzowie nie wiedzieli zapewne, dlaczego dana technika działa. Nie posiadali tak rozległej wiedzy z zakresu anatomii i fizjologii, jaką posiadamy dzisiaj. Najważniejsza była skuteczność. W średniowiecznej Japonii, gdzie praktycznie co chwila dochodziło do walk zwaśnionych, żądnych władzy i przywilejów klanów, było mnóstwo materiału porównawczego. Efektywność technik walki wręcz była sprawdzana dosłownie na żywym organizmie.
Wraz z nastaniem ery Meiji, gdy upadł feudalizm, a Japonia zaczęła gonić cywilizacyjnie i gospodarczo świat, stare szkoły walki uznano za barbarzyńskie. Wiedza starych mistrzów stała się wręcz wstydliwa. Nowe szkoły, aby legalnie funkcjonować, musiały pozbyć się niebezpiecznych technik i poszły w stronę sportu, jak np. judo lub sztuk walki jak aikido czy karate. Klasyczne szkoły, mimo że zepchnięte na margines, przetrwały. A miejsce, gdzie jest ich najwięcej w przeliczeniu na km2, to Okinawa.
Bubishi – biblia pracombatu
Wiedza z zakresu technik walki była przekazywana kiedyś głównie ustnie, w wąskim gronie. Zachowało się jednak kilka źródeł pisanych na ten temat. Jednym z najstarszych jest dzieło chińskiego generała Ji Jiguan, żyjącego w latach 1522 – 1587, pt. Ji Xio Xin Shu (japoński tytuł to Kiko Shin Sho). Kolejnym jest tzw. Pierwsza Księga Bubishi, opublikowana około 1621 roku. W oparciu o dwie pierwsze pozycje, powstała Druga Księga Bubishi. Pojawia się ona na Okinawie prawdopodobnie w połowie XIX wieku i jest uważana za biblię okinawskich mistrzów.
Techniki w niej zawarte są kompilacją najbardziej efektywnych elementów stylów chińskich, japońskich, jak i rodzimych, czyli okinawskich. Tak więc czerpanie z różnych źródeł, tego, co najbardziej skuteczne, nie jest tylko domeną współczesnych instruktorów. Co ciekawe, podobnie jak w wielu systemach obecnie funkcjonujących w służbach mundurowych i wojsku, nie zaleca uderzeń pięścią. Bubishi koncentruje się na atakach w witalne punkty na ciele, które powodują z reguły śmierć lub kalectwo. Przy bliższej analizie technik można zauważyć, że są one bardzo podobne lub wręcz identyczne, a przynajmniej część z nich, do tych używanych współcześnie. Historia, przynajmniej jeśli chodzi o walkę wręcz w wydaniu bojowym, zatacza więc krąg.
Można też założyć, że techniki opisane w Bubishi są znane ludzkości od setek, a może i tysięcy lat. Ludzie od zawsze chcieli sobie nawzajem zrobić krzywdę i poszukiwali najlepszych ku temu sposobów. Potwierdza to również wiele innych źródeł historycznych odnalezionych w różnych częściach świata.
Foto: pixabay.com
Źródło:
Sekrety księgi Bubishi, A. Przechrzta, MMS Komandos 1996 nr 10.
Okinawskie karate, A. Przechrzta, MMS Komandos 1997 nr 6.